poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Laleczki nocy - „Sandman, zabawa w ciebie. Część I”, Neil Gaiman. Recenzja

Czy śnicie czasem koszmary lub sny zmieniające życie? „Sandman. Zabawa w ciebie. Część I” to pierwsza połowa piątego tomu Sandmana, komiksu, którego tomy można czytać po kolei, lub w dowolnej kolejności. Znalazłam odnośnie tej odsłony historii Króla Snów żartobliwą uwagę Gaimana: „[...]it's most people's least favourite volume, and I love it all the more for that.” W przeciwieństwie do pierwszego tomu Sandmana, tutaj fabuła skupia się nie na postaci tytułowej, a na ludziach i tym, co dla nich sny oznaczają.
„Wiesz, co jest najstraszniejszego w złych snach? To, że coś dzieje się w twojej głowie i nie możesz nad tym zapanować. Zupełnie, jakbyś kryła w sobie złe światy. Ale to tylko ty... Jakbyś zdradzała samą siebie.”
W tej odsłonie Sandmana skupiono się na psychozie, jaka ogarnia umysł człowieka, kiedy ten śni. Poprzez sny bohaterów ukazane zostały ich niepokoje, a granica między tym co wyśnione, a rzeczywiste, zaczyna się zacierać. Co zrobisz, gdy okaże się, że Twoje sny są w rzeczywistości Twoim życiem?

Również poziom grozy nabrał tu zupełnie innego wymiaru niż w „Sandman. Preludia i Nokturny”. W „Zabawie w ciebie”, gdy jednej z bohaterek zrobiło się niedobrze, słabo zrobiło się i mnie. W jednym z rozdziałów (każdy z nich nazwany jest tytułem piosenki) mamy makabrę podaną bez znieczulenia.

Do przeczytania dla fanów abstrakcji wkraczającej w rzeczywistość i koszmarów znalezionych w niespodziewanych miejscach. 




Neil Gaiman to brytyjski pisarz (co rzuci Wam się w uszy, jeśli zechcecie kiedyś posłuchać któregoś z czytanych przez niego audiobooków), tworzący powieści dla dzieci i dorosłych, komiksy i opowiadania. Niektóre z nich zostały zekranizowane, na przykład strasząca młodszych "Koralina". Jest laureatem wielu wielu nagród, również World Fantasy Award - Gaiman był pierwszym, który otrzymał ją za komiks. Zawsze ubrany na czarno miłośnik kotów, który w polskiej literaturze najbardziej ceni ,,Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego.

Ilustratorzy komiksu:  Shawn McManus, Colleen Doran, Bryan Talbot, George Pratt, Stan Woch, Dick Giordano, Todd Klein.

czwartek, 23 sierpnia 2018

„Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”, reż.John Cameron Mitchell - kilka zachwytów nad ekranizacją opowiadania Neila Gaimana

Podobny obraz
Źródło: https://i0.wp.com/www.ageratingjuju.com/wp-content/uploads/2018/05/How-to-Talk-to-Girls-at-Parties-Age-Rating-2018-Movie-Poster-Images-and-wallpapers.jpg?fit=1044%2C588&ssl=1

Prawie nigdy nie oglądam ekranizacji powieści, bo trudno znaleźć taką, która by wnosiła coś wartościowego do moich wyobrażeń i przemyśleń z lektury. Inaczej jest z opowiadaniami, które według mnie stanowią dla filmu świetną podkładkę; na dużym ekranie można wtedy rozbudować fabułę, lub lepiej zobrazować bohaterów dzięki dobrej grze aktorów. Dlatego bardzo podobała mi się ekranizacja „Tajemnicy Brokeback Mountain”, opowiadania Annie Proulx, które przekształciło się w film pod reżyserią Ang'a Lee - gra aktorska Heath'a Ledgera i Jake'a Gyllenhaala wyniosła napisaną przez Proulx historię na zupełnie inny poziom.
Dzisiaj jednak skupię się na innym sposobie przekuwania opowiadania w film, ponieważ miałam okazję obejrzeć „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”, czyli ekranizację rozpoczynającą się sceną z opowiadania Neila Gaimana, a idącą w kierunku, który był już inwencją twórców filmu.




Opowiadanie „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” zostało wydane przez wydawnictwo Mag w zbiorze opowiadań „Rzeczy ulotne”. Jest to krótka historia o otwartej kompozycji, dotycząca dwóch chłopaków, którzy trafili na niewłaściwą imprezę. Jeśli kiedykolwiek czytaliście prace Gaimana, to możecie się domyślać, że musiało się tu wydarzyć coś dziwnego. Z dziewczynami na tytułowej prywatce jest "coś nie tak", a opowiadanie wydaje się nam mówić coś więcej, niż jak wyglądała niestandardowa noc z życia dwóch punków, jednak spotyka się to z wieloma interpretacjami. Twórcy filmu mieli własną, bardzo rozbudowaną - z niepozornego opowiadania stworzono wielotematyczne dzieło, zdecydowanie zdziwaczałe, ale poruszające w człowieku to coś, za co kocha się kinematografię.
Może to po prostu przedstawiony w „Jak podrywać dziewczyny na prywatkach” świat wciąga na tyle, że kiedy się w nim znajdujemy to odkrywamy coś nowego?

How to Talk to Girls at Parties Movie Review
Źródło: https://static.rogerebert.com/uploads/review/primary_image/reviews/how-to-talk-to-girls-at-parties-2018/hero_girls-parties.jpg
A oto tych kilka zachwytów, czyli dlaczego film poruszył mnie na tyle, że postanowiłam poświęcić mu trochę miejsca na tej stronie:


  • Jest to połączenie kilku gatunków, i ciężko ten film jednoznacznie sklasyfikować. Mamy tu wątek romantyczny, sporą dawkę science fiction, ktoś mógłby to też postrzegać jako dokumentalne przedstawienie czasów punku.
  • Czasy muzyki punkowej w Anglii i ideologia z nimi związana. Enn, główny bohater, nie czuje zainteresowania dziewczyną poznaną na imprezie tylko dlatego, że ma ją za dziwną. Dla niego uosabia ona ten nurt.
  • W związku z powyższym mamy ciekawy soundtrack.
  • Dużo tu abstrakcji, ale fabuła jest logiczna i zrozumiała.
  • Film jest szeroko zakrojoną interpretacją opowiadania, do którego każdy może sobie dużo dopowiedzieć; z filmem mamy to samo, widz może to rozbudować o swoje interpretacje. Jak (mniej więcej) powiedział w filmie Enn, zawodowiec w dziedzinie podrywu dziewczyn z nie swojej planety: „Jesteś ty, i jest dziewczyna, ale jak jesteście razem, to stajecie się jeszcze czymś innym.” Jest opowiadanie, i jest ten film, ale patrząc na nie całościowo, stają się one jeszcze czymś innym.
  • To się spodoba każdemu, kto jest fanem Gaimana, bo choć jest tu tylko niewielka część  jego twórczości, to taka historia równie dobrze mogłaby być fabułą powieści tego pisarza.
  • Eteryczna Elle Fanning w roli ukazującej delikatność i charakter jednocześnie.
  • Po co czytać to dalej, jakby się jeszcze wystarczająco wielu powodów ku obejrzeniu filmu nie miało? Nie ma już co śledzić wzrokiem tego układu słów, lepiej po prostu pójść do kina po własne wrażenia i myśli. Film podobno wywołał mieszane uczucia na festiwalu w Cannes, ale moje były jak najbardziej pozytywne.
Znalezione obrazy dla zapytania how to talk to girls at parties comic
Źródło: http://www.weseetheworldinbendaydots.com/uploads/7/5/7/0/75709061/how-to-talk-to-girls-at-parties-banner.jpg?1473810772


Mam nadzieję, że już rozumiecie, dlaczego lubię ekranizacje opowiadań. A jeśli Wy lubicie komiksy, to mam dobre wieści; opowiadanie Gaimana nie tylko było inspiracją do powstania filmu, zostało też przetworzone na formę obrazkową pod tym samym tytułem. 

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Magia z Północy - „Northern Lights”, Philip Pullman. Recenzja

W Polsce książka została wydana pod tytułem „Zorza północna”, a potem „Złoty kompas”, kiedy ukazała się ekranizacja fantastycznej historii niepokornej dziewczynki pod takim właśnie tytułem. Jest to pierwsza część trylogii His Dark Materials, która za granicą wydaje się być popularniejsza - dla wielu ludzi jest to opowieść dzieciństwa, natomiast po spojrzeniu na opinie na naszym krajowym portalu lubimyczytać okazuje się, że spora część czytelników najpierw oglądała film, który skusił ich do sięgnięcia po pierwowzór.
 
Pochylając się nad pomysłem fabularnym tej powieści, można spytać: Co fascynującego może oferować takie miejsce akcji jak daleka, pokryta wiecznym śniegiem i zmarzliną Północ? Na pewno nie można odebrać jej uroku, a dzięki obcowaniu z nią na nowo poznajemy siebie, odnajdujemy własne granice. Lyra, główna bohaterka „Northern Lights” jest dziewczynką wychowującą się na uczelni w Oxfordzie, i każdego dnia przyprawiającą profesorów o zawrót głowy. Jednak dorosłych mogą spotkać w wychowywaniu człowieka dwie tragedie - albo dziecko wyjątkowo głupie, albo takie o nadzwyczajnej kreatywności i inteligencji. Drugim z tych przypadków jest właśnie Lyra. Osoba, którą każdy chciałby mieć po swojej stronie, a lękałby się takiego wroga. Gdzie leżą granice odwagi kogoś takiego? Czy w ogóle istnieją? To odkryje przed czytelnikiem i bohaterką Północ, kraina, w której każdy czasem boryka się z wątpliwościami i wpada w tarapaty.

„It wasn't Lyra's way to brood; she was a sanguine and practical child, and besides, she wasn't imaginative. No one with much imagination would have thought seriously that it was possible to come all this way and rescue her friend Roger; or, having thought it, an imaginative child would immediately have come up with several ways in which it was impossible. Being a practised liar doesn't mean you have a powerful imagination.”

Philip Pullman stworzył historię o tyle wyjątkową, że skierowana jest ona zarówno do dzieci, jak i do dorosłych. Może to być po prostu książka przygodowa, z akcją dziejącą się w świecie podobnym do naszego, ale przebijającym magią, a może też być to opowieść, której niektóre wartości dostrzeże jedynie dojrzały czytelnik. Chodzi tu choćby o metaforyczne przedstawienie istoty dorastania, czy pokazanie, że trzeba kwestionować zaufanie wobec kogoś, do kogo je mamy tylko ze względu na jego autorytet. A z drugiej strony nie dać się zmanipulować pozorom, że ktoś jest zły.

Angielski w „Northern Lights” nie jest najłatwiejszy, ale nie najtrudniejszy, a co najważniejsze, jest bardzo ciekawy i po prostu urzekający.
Nie najłatwiejszy, ponieważ wiele tu słów typowych dla bogatego języka pisanego. Także w opisanych przygodach trzeba się spodziewać specjalistycznego słownictwa, którego możemy nie znać, jeśli naszą pasją akurat nie jest np. żeglarstwo. 
Nie najtrudniejszy, bo to z założenia książka dla dzieci, i nie ma tu pomysłów i refleksji trudnych do zrozumienia. Dlatego kiedy się już w nią wciągniemy, to jesteśmy w stanie wyłapywać znaczenie słów z kontekstu wypowiedzi. 
Bardzo ciekawy, dlatego że autor wykorzystał głębię, jaką można wprowadzić do książki za pomocą języka, dlatego nazwy rzeczy ze świata His Dark Materials i nazwiska postaci nie wzięły się z czystego przypadku, a zostały przemyślane. Dowiedziałam się o tym, próbując znaleźć w internecie, jakim światłem jest anbaric light, bo słownik w tej kwestii zamilknął. Wtedy znalazłam ten artykuł, do którego przeczytania bardzo zachęcam nawet tych ciekawych pochodzenia angielskich słów w ogóle, bo można się z niego sporo dowiedzieć. 
Po prostu urzekający, ze względu na całą swoją stylistykę - na przykład język, którym posługiwali się niektórzy z bohaterów, a momentami sama Lyra, przypominał mi "dialekt" Hagrida. Zwyczajnie był naszpikowany niebanalnymi uproszczeniami i charyzmą. Poza tym zawsze myślałam, że magia jest bardziej magiczna w języku angielskim, niż w polskim. Każdy język ma swoje uroki.

Pod względem rodzaju swojej głębi, dzieło Pullmana przypomina mi Harry'ego Pottera - możliwe, że przez niektóre ze swoich motywów, takich jak dziecko bez rodziców, wyjątkowa osoba podążająca za swoim przeznaczeniem, czy więzienie, z którego nikt nie wychodzi... choć, dla jasności fanów chłopca z blizną, „Northern Lights” została wydana wcześniej, nie było to żadne powielenie, a zresztą moja uwaga nie jest nawet porównaniem. W pewnej sferze, te książki kojarzą mi się ze sobą, ale obie stanowią zupełnie inne światy.

Ta utkana pod światłami zorzy polarnej książka jest pełna niebezpieczeństw i wyjątkowych pomysłów, wciągająca i potrafiąca zaczarować, a czasem ściskająca serce. Długo można by pisać o charakterze Lyry, jak i elementach składających się na samą powieść, ale mam nadzieję, że sięgniecie po ten świat zamknięty w kartkach i sami się przekonacie, dlaczego miasto ukryte wśród Aurory stało się kwestią tylu konfliktów, i poznacie ludzi, którzy swoją duszę noszą przy sobie, a nie w sobie...


„The other girls went on talking, but Lyra and Patalaimon nestled down deep in the bed and tried to get warm, knowing that for hundreds of miles, all around her little bed, there was nothing but fear.”
 


Philip Pullman to angielski powieściopisarz. W 2008 roku magazyn The Times zawarł go wśród listy "50 greatest British writers since 1945". W 1995 roku „Northern Lights” została nagrodzona
Carnegie Medal, za bycie wyróżniająca się angielską książką dla dzieci. Pisarz okazjonalnie pisze o edukacji dla The Guardian. Fan Williama Blake'a, przyczynił się do postawienia mu pomnika w hrabstwie Sussex.



rok wydania: 1995. egzemplarz wydany przez wydawnictwo Scholastic. liczba stron: 397 + pierwszy rozdział drugiego tomu.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Zbrodnia i owca - ,,Triumf owiec", Leonie Swann. Recenzja

,,Owce lubiły opowieści, w których występowały owce - niestety takich historii było o wiele za mało i zwykle owce pojawiały się tylko gdzieś w tle."

Owce lubią opowieści o sobie, ludzi powinny więc cieszyć historie o ludziach. Tymczasem okazuje się, że darzymy sympatią również te owcze opowieści, co pokazała ilość sprzedanych egzemplarzy pierwszej książki Leonie Swann dotyczącej tych zwierząt, zatytułowanej „Sprawiedliwość owiec”. Ja jednak najpierw sięgnęłam po Triumf owiec”, a wcześniejsza nieznajomość stada nie utrudniała lektury. 

Książka z założenia jest thrillerem, i choć ma w sobie elementy tego gatunku, i składa się na nie sama fabuła powieści, to postawienie owiec w roli głównych bohaterów, czyni z niej istną komedię. 
Owce wyprowadzają się z Irlandii, aby znaleźć się na francuskim pastwisku zimowym, gdzie ludzie mówią po niezrozumiałemu europejsku, a kozy z pastwiska obok śmierdzą i wiecznie pragną szaleństwa. Pasterka czyta im książki przed przyczepą, tak jak robił to ich dawny właściciel, ale wiele "Rzeczy" w ich życiu się zmieniło. Nie ma już bryzy pobliskiego morza, a jedynie nieprzenikniony las i chłód śniegu oraz zamek służący dawniej za szpital psychiatryczny. Do tego tajemnica Garou. Czym on jest? Nikt nie wie, ale podobno Garou krzywdzi owce, i to wystarczy, aby bohaterowie z raciczkami wszczęli śledztwo w tej sprawie - a to wszystko pod niczego nie podejrzewającymi oczami pasterki i policji. Jednak ich metody detektywistyczne są nieco różne od ludzkich...

Owce i kozy przedstawione w książce Leonie Swann, mimo że dano im umiejętność mówienia między sobą i rozumienia mowy ludzkiej, inaczej niż ludzie świat pojmują. Brakuje im wiedzy o kulturze i języku, a także ludzkich obyczajach i naturze, przez co patrzą na nas jak na postępujące zupełnie nielogicznie istoty, wygadujące głupoty. W powieści jednak nigdy nie otrzymamy informacji, że zwierzęta czegoś z naszego świata po prostu nie rozumieją. Zamiast tego przyjmują wszystko na swój rozum, przez co książka staje się językową i fabularną komedią:


,,Jej okno wychodzi na pastwisko. Czy po waszym pastwisku chodzi jakieś okno? Bo po naszym nie. Ona kłamie!"

,,Komoda była jakby takim jagnięciem szafy."

Tę książek, pisaną z niestandardowego punktu widzenia, polubiłam też, bo przez swoją formę uwrażliwia nas na emocje zwierząt, które wielu ignoruje. Tak się dzieje na przykład za sprawą wątku z polowaniem z nagonką, gdzie narracja toczy się ze strony ofiary.

Książka jako thriller ma swoje mankamenty. Na przykład właściwa wartka akcja zaczyna się dopiero w połowie i poprzedzona jest raczej opisami życia owiec, niż treściwą fabułą. Zwierzęta te są oczywiście bardzo urokliwe, jednak sprawdzają się bardziej jako bohaterowie czegoś większego, niż postacie biografii. Mimo to, jako całość Triumf owiec wypada według mnie bardzo dobrze - z chęcią przeczytam pozostałe książki autorki, bo jestem urzeczona oryginalnością jej twórczości.


 Leonie Swann jest niemiecką pisarką. Studiowała psychologię marketingu i reklamy, filozofię i literaturoznawstwo. To temat jej pracy doktorskiej, rola zwierząt w literaturze angielskiej, skłonił ją do napisania ,,Sprawiedliwości owiec". W kolejnych wydanych przez wydawnictwo Amber książkach autorki, ,,Krocząc w ciemności" i Pazur sprawiedliwości", zwierzęta również odgrywają ważną rolę.


tytuł oryginału: Garou: Ein Schaf-Thriller. wydana w 2010 roku przez wydawnictwo Amber. tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer. liczba stron: 462

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

W krainie Snu i Koszmaru - ,,Sandman. Preludia i Nokturny", Neil Gaiman. Recenzja

,,W powietrzu unosiła się woń magii, niczym elektryzujący zapach ozonu po burzy."
Nie możecie czasem zasnąć, korzystacie z środków nasennych, liczycie owce? Jeśli ktoś ma takie problemy, zgania je pewnie na stres w pracy, albo w jego myślach obrywają hałaśliwi sąsiedzi. Zgaduję, że nikt podczas bezsennej nocy nie mówi sobie: "być może stało się coś niepokojącego w Królestwie Snu. Być może to zaburzenia w jego harmonii nie pozwalają mi spać"...

Nie martwcie się, taka możliwość nie przyszła do głowy nawet śmiertelnikom z pierwszego tomu ,,Sandmana", którzy rzeczywiście nie mogli spać właśnie przez problemy, w jakie wpadał sam Król Snów.
,,Sandman. Preludia i Nokturny" to historia, w której jest on głównym bohaterem. Potyczki Sandmana w tej komiksowej odsłonie jego dziejów zaczynają się, gdy zostaje on pomylony ze Śmiercią. Wtedy Król Snów, ukształtowany na poczciwą istotę, podobną wyglądem do samego Neila Gaimana (choć autor twierdzi, że ta postać tylko garderobę ma do niego podobną), zaczyna długą podróż w celu odzyskania dawnej, utraconej przez egoistów światłości... A podczas niej czytelnik zetknie się z przerażającymi istotami i odwiedzi miejsca godne horroru. Na tle tej wędrówki autor rozpatruje pytanie: Co się stanie, kiedy moce nie z tego świata trafią w ręce ziemskich szaleńców?

"Mr. Sandman, bring me a dream,
Make him the cuttest, that I've ever seen...."

Znacie tę piosenkę? To "Mr. Sandman", utwór pojawiający się w komiksie, wśród kilku innych hitów, w których śpiewano o śnie. Mnie kojarzy się on z filmem "Mr.Nobody", na którego soundtrack się składa, a którego oglądanie zawsze wzbogaca mnie o jakieś myśli, dlatego od kiedy zobaczyłam ten utwór w książce, nie wychodzi mi on z głowy. ,,Sandman" ma też kilka innych ciekawych nawiązań do kultury, nie rzucają one jednak długiego cienia na fabułę, ich znajomość nie jest nam konieczna do jej zrozumienia.

Lekko i przyjemnie czyta się ten komiks Gaimana z czasów, kiedy Gaiman komiksy dopiero zaczynał tworzyć, a jednocześnie jest tu ten specyficzny pierwiastek fantastyczny, który towarzyszy jego powieściom. Jeśli jednak o samą grozę w komisie chodzi, nie jest ona szczególnie ... groźna. Mamy tu wiele elementów, które straszą, są z pogranicza mroku i psychozy, ale nie są one wystarczająco pogłębione, aby naprawdę kogoś móc wystraszyć. W tym świecie fantazji zostajemy więc z samą otoczką grozy, mnie to jednak odpowiada i chciałabym poznać dalsze losy Sandmana.

Niech podsumowaniem będą słowa scenarzysty komiksu: ,,Zamierzałem opowiadać historie, w których można by spodziewać się wszystkiego: od rzeczywistości po czysty surrealizm, od świata zwyczajnego po szalone fantazje. [...] Preludia i nokturny. Odrobina muzyki nocy - ode mnie dla was. Słodkich snów." 



Neil Gaiman to brytyjski pisarz (co rzuci Wam się w uszy, jeśli zechcecie kiedyś posłuchać któregoś z czytanych przez niego audiobooków), tworzący powieści dla dzieci i dorosłych, komiksy i opowiadania. Niektóre z nich zostały zekranizowane, na przykład strasząca młodszych "Koralina". Jest laureatem wielu wielu nagród, również World Fantasy Award - Gaiman był pierwszym, który otrzymał ją za komiks. Zawsze ubrany na czarno miłośnik kotów, który w polskiej literaturze najbardziej ceni ,,Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego.

 Rysownicy i ilustratorzy komiksu: Sam Keith, Michael Dringenberg, Malcolm Jones III, Dave McKean, Daniel Vozzo



Jeszcze jedna kwestia. Czy Wasze koty też mają jakiś ulubionych autorów do spania? Matrix już drugi raz widzę położoną na książce Gaimana, a inne ją pod tym względem nigdy nie interesowały. Może właśnie przez to, że ten konkretny pisarz też ma koty? Niezależnie od tego, jaka jest odpowiedź, Matrix ma dobry gust.