poniedziałek, 24 grudnia 2018

Tajemnica jak z obrazka - „Mały Saj i Wielka Przygoda”, Magdalena Wiśniewska. Recenzja

książka dla dzieci
Książka Magdaleny Wiśniewskiej to tegoroczny zwycięzca konkursu Piórko, organizowanego przez Biedronkę po raz czwarty. Najpierw wybierany jest zwycięski tekst, następnie ilustracje do niego - po czym w listopadzie książka zostaje wydana. W poprzednim roku zwycięzca wyłoniony przez jury nie spełnił oczekiwań czytelników. Mimo że historia oparta była na ciekawym pomyśle, „Nieustraszony Strach na Wróble” został uznany za książkę nudną, o smętnych obrazkach. Dzisiaj jednak nie będę wyrażała własnej opinii na ten temat, i skupię się na tym, jak „Mały Saj i Wielka Przygoda” odbiega od czegokolwiek, co mogłoby zostać uznane za nudne.

Hindusi, tygrysy, maharadża. Czy każde kilkuletnie dziecko już wie, z czym wiązać ma takie terminy? Dla tych, które odgadną, że takie zestawienie dotyczy Indii, książka będzie zagłębieniem tematu i, zgodnie z tytułem, wielką przygodą. A dla tych z trudem jeszcze odnajdujących ten kraj na mapie? Na pewno poznawanie świata Hindusów przez pryzmat przygód Saja będzie fascynującym przeżyciem.

Książkę rozpoczęłam czytać z dużą dozą zapału, który nie słabnął też w trakcie lektury. „Mały Saj i Wielka Przygoda” to jedno z tych opowiadań, jakie chcielibyśmy czytać, będąc dziećmi. Dotyczy chłopca z hinduskiej rodziny, który odkrywa, że w jego domu znajdują się pewne przedmioty, które niesłusznie uznawane są za zwyczajne. Oparta na tym pomyśle historia przepleciona jest motywami z kultury Indii i dziecięcą beztroską.

Obrazków jest w tej książce bardzo wiele, tchną barwami, napełniają tekst życiem. Geometryczne, przyjemne dla oka, sprawiają, że czytanie staje się milsze. Książka ma też inną zaletę, choć nie będącą już zasługą autorów - bardzo ładnie pachnie!

Dla dziecka może to być prezent na Gwiazdkę, na pewno bardziej trafiony, niż kolejna adaptacja najpopularniejszych baśni. Moja dziecięca ciekawość do tygrysów została zaspokojona i mam tylko jedno  główne zastrzeżenie - zakończenie. Opowiadanie tak naprawdę nie ma puenty, kończy się jakby w połowie historii, czym mnie zawiodło. Zastanawia mnie również to, że nie ma tu zbyt wielu elementów, to naprawdę krótka bajka. A pamiętajmy, że brała udział w konkursie, gdzie była tylko jedną z wielu opcji. Mimo to, jest świeża i soczysta, więc możemy mieć przynajmniej pewność, że wybrana historia jest niebanalna.



Magdalena Wiśniewska to autorka, póki co, jednej książki, „Małego Saja[...]” właśnie, ponieważ laureat konkursu nie może być pisarzem. Studiowała filologię polską i historię sztuki. Interesują ją sztuka i przyroda.

Marcin Macięga jest autorem ilustracji w ksiażce „Mały Saj i Wielka Przygoda”. Na co dzień zajmuje się projektowaniem grafik. Jego pasje związane są z przekazem poprzez obraz oraz muzyką.


 

6 komentarzy:

  1. Pierwsze słyszę o tej książce! Szkoda, że nie widziałam jej wcześniej, bo byłaby dobra na prezent :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym roku w listopadzie wyjdzie kolejna książka z tego konkursu, może więc wtedy będziesz już mogła rozważyć taki prezent :)

      Usuń
  2. Szkoda, że nie słyszałam o tej książce wcześniej, kiedy robiłam zakupy na prezent dla mojej młodszej kuzynki. Ona uwielbia kolory w książkach więc na pewno by się jej spodobała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, jeśli to jest akurat supermarket, w którym zdarza Ci się robić zakupy, to być może i tak powinnaś się rozejrzeć - książka kosztuje jedynie dziesięć złotych, więc pewnie jeśli wpadnie gdzieś w oko na półce, to może to też być taki bezokazyjny prezent dla kuzynki, od tak, żeby było jej miło :)

      Usuń
  3. Po pierwsze, cudowne koty na górze strony :)
    a już nawiązując do lektury, to bardzo się cieszę, że wychodzą coraz nowsze bajki i opowieści dla najmłodszych. Trochę wychodzi się poza standardy Czerwonego Kapturka.
    Szkoda, że jak sama zauważyłaś, bajka ta nie ma puenty. Wbrew pozorom jest to dość ważne w książka dla dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty to dwa z sześciu moich futrzastych kulek. Wiedziałam po prostu, że chciałabym mieć coś cieszącego oko na górze strony... Jaki więc inny mógł być mój wybór? :) Dzięki temu, że mieszkają na tej stronie moje koty, jakoś lepiej się tu odnajduję.
      I celna uwaga. Podobno pisanie dla dzieci jest bardziej wymagające, niż dla dorosłych, a nawet my nie lubimy zazwyczaj urywania historii w pół zdania - malec też byłby niepocieszony.

      Usuń