poniedziałek, 30 lipca 2018

Rodowód pełen magicznego temperamentu - ,,Sto lat samotności", Gabriel García Márquez. Recenzja

Istnieją na tym świecie książki dobre i genialne, oraz rodziny dziwne i dziwniejsze. ,,Sto lat samotności" to książka genialna, o najdziwniejszej z rodzin.

Przez złożoność tej powieści, postrzegam ją w dwóch wymiarach: w pierwszym jest to charyzmatyczna saga rodzinna zamknięta w świecie magii i klimatu Ameryki Południowej, w drugim mamy mroczne relacje rodzinne przepełnione kazirodczymi związkami i wylewającą się z książki samotność. Recenzję o dziejach rodu Buendia, obejmującą sześć pokoleń, zacznę od wymiaru optymistycznego, bo i od niego rozpoczy się ,,Sto lat samotności".

Gabriel Garcia Marquez przenosi nas do świata mieszkańców Macondo, którzy zainteresowani są wynalazkami - magnesem, teleskopem, lupą. Pierwszy mężczyzna z rodu Buendia, jakiego poznaje czytelnik, czyli Jose Arcadio Buendia, nieumiejętnie próbuje wykorzystać te przedmioty przy znajdowaniu złota i przeciwko wojsku nieprzyjaciela. Nie obywa się bez uszczerbku na zdrowiu i zadraśnięciu domowego budżetu. Jednak kiedy przez kolejne miesiące Jose Arcadio Buendia wznawia próby dowiedzenia czegoś wielkiego, zajmują go astrolabium, kompas i sekstans. Fascynacja tymi wynalazkami, dopiero co przybyłymi do oddalonego od wszystkiego Macondo, prowadzi go do przełomowego odkrycia :

,,Ziemia jest okrągła jak pomarańcza."

Na takie rewelacje cała osada reaguje wyzwaniem Josego Arcadia Buendii od szaleńców.
Jednak jeden człowiek dostrzega inteligencję mężczyzny, i powierza mu laboratorium alchemiczne. Kolejny niewypał i zmarnowane zasoby.
Wynalazki doprowadzają Josego Arcadia Buendię do niepowodzeń; mimo to dzięki wytrwałości i śmiałości badacza, udaje mu się stworzyć coś innego - dobrze prosperujące i szczęśliwe miasto. Macondo staje się miejscem samowystarczalnym, a jego tradycje nawiązują do zwyczajów rodzimego miasta pisarza.

Obraz miasta składa się na fundamenty tej powieści, jest jej tłem. Macondo wraz z rozwojem akcji zmienia się, jakby było odzwierciedleniem stanu psychicznego bohaterów w danym momencie. To właśnie tam jest centrum dziejów rodziny opisanej na kartach powieści Garcii Marqueza.

Mieszkańcy Macondo znajdą rozwiązanie na każdą zmorę. Kiedy osadę nawiedza plaga bezsenności, skutkująca utratą pamięci, ludzie zaczynają nalepiać kartki na wszystko składające się na ich codzienność, dlatego krowa ma na sobie informację:

,,To jest krowa, trzeba ją doić co rano, żeby dawała mleko, a mleko trzeba zagotować, potem zmieszać z kawą i zrobić kawę z mlekiem."

Kiedy zapomniane staje się też pismo, do Macondo przychodzi ktoś z zewnątrz i ratuje sytuację. Czasem to przepowiednia widziana w upadłym ze stołu garnku ratuje sytuację. Zawsze coś odwiedzie mieszkańców od zniszczenia. Przynajmniej do czasu.

Ważnym elementem tej książki jest historia Kolubmii. Wraz z wyniknięciem wojny domowej pod koniec XIX wieku, na Macondo spadają pierwsze poważne tragedie. W kraju ma miejsce konflikt Konserwatystów z Liberałami, na wskutek którego Liberałowie pragną wojny. Ma to wpływ nawet na oddaloną od wszystkiego osadę Macondo. Wśród zgodnych, żyjących bez politycznej namiętności ludzi, pojawia się jeden człowiek-podpałka, który przekonuje młode osoby do nienawiści wobec Konserwatystów. Kiedy syn Josego Arcadia Buendii staje się jedną z ważniejszych osobistości trwającego konfliktu, decyduje to również o przyszłym losie miasta; natomiast w czasach późniejszych, kiedy ,, Wielu [żołnierzy] nie wiedziało wcale, o co walczy", wojenne widmo w dalszym ciągu wisiało nad rodziną Buendich.

,,Nie rozumiał , że można potrzebować tylu słów na wytłumaczenie tego, co się czuje na wojnie, kiedy wystarczy tylko jedno: strach."

W książce ukazane są też odwieczne zjawiska wojnie towarzyszące. Niektórzy wraz ze zmianą siły przewodzącej, podporządkowują swoje opinie mającym większe wpływy - tak jest z adwokatami w czarnych ubraniach, broniących tych u władzy, a zaraz stających po stronie wygrywających.

Innym elementem historycznym jest konflikt z Kompanią Bananową, podczas którego do Kolumbii zjechali Amerykanie chcący się bogacić na hodowli bananów i wyzyskujący pracowników.

Rodzinę Buendich, opisaną na tym tle, cechują przede wszystkim temperament, bezustanne nadawanie męskim potomkom imion Aureliano lub Jose Arcadio, skłonności do kazirodztwa jak i tytułowa samotność. 

,,W długich dziejach rodziny uparte powtarzanie imion pozwoliło wyciągnąć decydujące wnioski. Aurelianowie byli skryci i trzeźwi, Jose Arcadiowie natomiast okazywali się impulsywni, przedsiębiorczy, lecz naznaczeni piętnem tragedii."

Są to ludzie o gorących uczuciach, często się zakochują, zazwyczaj uczuciem rwanym. Ciekawą koncepcję miłości ma jedna z bohaterek, uważająca, że ci niewarci oddania im serca to ,,mężczyźni, którzy nie zasługiwali na to, by dla nich jeść wapno ze ścian." Niecodzienna jest też opinia najpiękniejszej kobiety rodu Buendia:

,,Pomyśl, co za głupiec z niego. Mówi, że umiera z mego powodu, zupełnie jakbym była chorobą."

Mimo że Buendiowie stanowili postacie pełne charakteru, coś się wśród nich powoli, ale nieustępliwie, psuje. Według matki rodziny, jej ród nawiedzały cztery plagi: wojna, walki kogutów, kobiety lekkich obyczajów i obłąkańcze pomysły. Czy to właśnie przez te, czy inne czynniki, z Buendich wyrastają ludzie wyniszczeni brakiem uczucia i samotnością, postępujący nielogicznie i samobójcy.

Mimo że ,,Sto lat samotności" to powieść odpowiednia dla wymagających wiele czytelników i kunsztownie napisana, jest przystępna i ma w sobie urok bajki, którą dziecko chce czytać każdej nocy przed zaśnięciem, 'jeszcze ten jeden raz'. Ten wdzięk wynika pewnie z takiej wielości fantastycznych wydarzeń - cały czas się coś dzieje, zaś opisy uczuć bohaterów zostały sprowadzone do minimum, zwłaszcza w pierwszej połowie książki. Pod koniec dostajemy już bardziej rozbudowany obraz uczuć głównych bohaterów. 
Przez większość książki sposób opisywania wydarzeń Marqueza jest tak pocieszny, że nawet kiedy pisarz opowiada o chorobach śmiertelnych, nie wydają się one szczególnie warte naszego strachu.

,,Sto lat samotności" to pewnie najbardziej znana z kolumbijskich powieści, pełna uroku, skomplikowanych rodzinnych sytuacji, i magii. Warto ją poznać, choć większość czytelników będzie pewnie potrzebowała wygospodarować sobie na nią chwilę czasu. To książka wcale nie długa objętościowo (moje wydanie ma zaledwie 350 stron), a przepakowana treścią - chyba nigdy nie czytałam powieści tak skondensowanej, którą dałoby się znacznie rozciągnąć, a dalej nie byłaby przegadana. Właśnie to czyni ją lekturą dosyć wymagającą, i trzeba uważać, żeby w którymś momencie jej czytanie nie wydłużyło się nam do okresu stu lat.


,,...historia rodziny jest mechanizmem nieuchronnych powtórzeń, kołem, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi."





Gabriel García Márquez to zmarły w 2014 roku kolumbijski powieściopisarz, dziennikarz i działacz społeczny, laureat Nagrody Nobla z 1982 roku, za powieści i opowiadania, w których fantazja i realizm łączą się w złożony świat poezji, odzwierciedlającej życie i konflikty całego kontynentu”. Jest to jeden z najbardziej znanych pisarzy realizmu magicznego. Jego powieść ,,Sto lat samotności" odnosi się do dziejów całego kontynentu Południowej Ameryki. Przyjaźnił się z kubańskim rewolucjonistą i dyktatorem Fidelem Castro. Syn pisarza, Rodrigo Garcia, jest znanym reżyserem.

3 komentarze:

  1. To była moja ukochana powieść w czasach licealnych :))) Zaczytana na amen!
    MACONDO! :)))
    A potem mi przeszło jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  2. A dla mnie Macondo zawsze było, jest i będzie! :)

    OdpowiedzUsuń